piątek, 22 czerwca 2012

Niedziela

Muszę wspomnieć o niedzieli, gdyż dużo się wydarzyło. Pierwszym powodem do wspomnienia tego dnia był KOT, a to nie byle jaki, bo taki malutki rudy, który skradł serce nawet mojemu M.
 A wszystko zaczęło się w niedziele rano, gdy pojechaliśmy do mojej mamy po książki, które przyniósł mi listonosz dwa dni wcześniej. Jak zwykle moja pięciolatka musiała ten czas spędzić na zabawie z rudym kotkiem mojej mamy, ale ze względu, że nie byliśmy tam długo, to postanowiliśmy razem z M zabrać maluszka na jeden dzień do nas. I tak w domu po długiej zabawie z Julką, kotek zasnął w łóżeczku lalki - czyż nie wygląda uroczo? Nawet M wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę


Po obiadku razem z Julką upiekłyśmy nasze ulubione muffinki - oczywiście kolorowe, gdyż w przeciwieństwie do M, Julka lubi tylko te. Lecz nie zapomniałyśmy o naszym mężczyźnie i również dla niego zrobiłyśmy kilka tradycyjnych.



Gdy ja na podwórku czytałam nową książkę, Julia bawiła się w najlepsze z kotkiem, a on nie opuszczał ją na krok.







Wracając do mojej lektury, to zaczęło się jakieś pół roku temu, zapragnęłam jakieś ciekawej książki na długie wieczory. I w hipermarkecie zakupiłam na wyprzedaży książkę Elizabeth Adler "Dom na wybrzeżu" powiem Wam, że książka przypadła mi bardzo do gustu, a to miedzy innymi dlatego, że kocham Włochy - mimo iż jeszcze tam nie byłam. Powieść jest napisana dla kobiet i jak dla mnie jest bardzo interesująca, a zarazem wciągająca. Lecz z barku wolnego czasu książkę na wpół przeczytaną odłożyłam na półkę i tak przeleżała kilka miesięcy, aż do czerwca kiedy, to wzięłam ją do ręki i pochłaniałam ją w kilka dni.
W internecie wyszukałam spis książek pisarki i kolejny tytuł był jeszcze bardziej zachęcający 
"Lato w Toskanii" jak dla mnie tytuł idealny, gdyż sama marzę o spędzeniu lata w Włoszech, a dokładnie w Toskanii. Na aukcji internetowej znalazłam książkę w tzw. "groszowej cenie" więc dokupiłam jeszcze jedną "Upragnione życie" Louise Voss. - książki przyszły szybko co mnie bardzo ucieszyło, więc mamie zostawiłam Toskanię, a ja zabrałam się za czytanie drugiej książki.



Co do pobytu Rudika lub Garfilda - jak kto woli (bo niema jeszcze wybranego imienia) pozostał u nas, aż do wtorku, gdyż Julia nie umiała się z nim rozstać, a ja i M nie mieliśmy sumienia na kategoryczną decyzję. I tak w wtorek córcia usłyszała z moich ust historyjkę o nocnej ucieczce kotka do babci z tęsknoty za swoim domkiem i papużkami z którymi mieszkał. Szczerze mówiąc historia trafiona w dziesiątkę, efekt - 10-cio minutowy żal za kotkiem i całodniowa radość, że kotek sam trafił do babci i nie został złapany przez wilki ;) 




sobota, 16 czerwca 2012

W poszukiwaniu...

W poszukiwaniu białego spreja, znalazłam moje pierwsze i chyba ostatnie pastele olejne firmy Faber-Castell.  Pastele są jak najbardziej idealne, mają ciekawą kolorystykę, ale ja nigdy nie potrafiłam idealnie się nimi posługiwać, co przekładało się na moje niezbyt udane rysunki. Lecz z chęcią zakupiłabym jubileuszową kasetę wydaną na 250-lecie firmy Faber-Castell najbardziej interesuje mnie zawartość, która przyprawi niejednego o zawrót głowy - oczywiście pozytywny! Zainteresowanym powiem, że takie cacko można zakupić w sklepie internetowym. Ja natomiast w przyszłości mam zamiar zakupić kredki tej firmy, które są w bardzo przystępnej cenie.




piątek, 15 czerwca 2012

Czas zacząć!!!

Długa zabierałam się do założenia własnego bloga, ale w końcu się zmobilizowałam no i mam.
   O dziś będę dzielić się z Wami tym, co lubię robić... a szczerze mówiąc lubię dużo rzeczy. Moją pasją od lat dziecięcych było rysowanie i malowanie, później przyszedł czas na szkicowanie i tworzenie przeróżnych ozdób oraz kartek okolicznościowych. Moje hobby z biegiem czasu się zmienia, ale miłości do malowania obrazów i prac związanych z ogrodem i kwiatami, myślę że nigdy czas nie zmieni.