niedziela, 26 sierpnia 2012

Fioletowe kwiaty i domki

Wczoraj skończyłam malować obraz dla pewnej Pani i jak zwykle z pośpiechu, zapomniałam pocykać zdjęcia z bardzo bliska.


Często zdarza mi się, że namieszam zbyt dużo farby na paletę, a ta po pewnym czasie zasycha i jednym słowem się marnuje. Więc postanowiłam, że z reszty fioletowych kolorów coś namaluję i tak  na grubym papierze powstały fioletowe domki.



Pozdrawiam!!!



wtorek, 21 sierpnia 2012

Niby nic, a cieszy!

Kocham Toskanię, Prowansję i wszystko co się z nimi wiąże!!!
I tak od kilkunastu miesięcy, powolutku staram się wprowadzać, ten styl do naszego domu. Szczerze mówiąc idzie mi to dość opornie, ale cóż, mieszkając w jednym pokoju, który służy za pokój gościnny, dziecięcy, jadalnię i sypialnię - jest ciężko. 
Mamy na szczęście jeszcze własną kuchnię, łazienkę, sień i mini mini poddasze, które służy nam za magazyn niepotrzebnych sezonowo rzeczy. 
Więc zamiast kupowania stylowych mebli, które narazie niebyły by w naszym przypadku praktyczne, tworzę lub kupuję sobie takie oto ozdoby.
Kalendarz w kuchni przypomina mi o szybko mijających tygodniach, 
a kosz w sieni mieści nasze czapki, szale i chusty.


Kuchnia... to moje miejsce, mogę nawet powiedzieć, że to mój pokój!!!
Nad zlewem mam okno, przez które podglądam sikorki i wróble, które goszczą się w naszym karmiku.
Na parapecie zaś zagościły kwiaty i m.in. bluszcz, którego przystroiłam w białe ozdoby. 


W tym roku z patyczków po lodach zrobiłam ławeczkę i pomalowałam ją na biało. A by niebyła taka pusta dorobiłam tabliczkę z tak popularnym nam słowem... pomysł podsunęła mi córeczka, która miała ochotę na zabawę w nauczycielkę.


Do pokoju dokupiłam koszyczki na mniejsze przedmioty, natomiast anioł i serce są moim prezentami, które podarował mi Mąż. Dawno temu mój M miał wenę twórczą i wykonał kilka dekoracji z drutu, śrubek, blaszek itp. - kiedyś się jeszcze nimi pochwalę.

.......................................................

A wracając do minionej niedzieli... była dla nas wyjątkowa, gdyż obchodziliśmy szóstą rocznicę ślubu.




Pozdrawiam!!!

piątek, 17 sierpnia 2012

Iskierka

 Iskierkę długo malowałam, ale jest już przedostatnią wróżką i w połowie straciłam w ogóle ochotę do dalszej pracy. Pierwszy powód, to jej kolor skóry, który wygląda przerażająco blado, a pozostałe to brak czasu spowodowany naszymi rowerowymi rajzami i wizyta w szpitalu na oddziale laryngologicznym. 
Tak, tak dobrze czytacie... mój M w niedzielę wieczorem przygotował przepyszne pstrągi, a ja jak cała nasza trójka smakoszy ryb z wielkim apetytem zabrałam się do jedzenia. Staranie wybierałam ości, by któraś z nich nie utknęła córeczce w przełyku, lecz dla siebie nie robiłam tak szalonego przeglądu, aż tu po jedzeniu zorientowałam się, że coś mnie kuje. Spokojnie bez paniki spożyłam bułkę z nadzieję, że zaraz przejdzie, ale nie! Ość uparcie siedziała tam nadal, więc jedyne co pozostało, to przespanie się z nieproszonym gościem. Rano przeszukałam internet z nadzieją, że znajdę cudowną metodę na pozbycie się ości, ale jedyne co znalazłam, to napój z octu lub wizyta u laryngologa. Ocet nie pomógł, więc głęboki oddech  i kierunek na szpital... nawet nie wyobrażacie sobie mojego przerażenia. Przed oczami miałam niemiły personel, kamerę którą wpychają mi przez usta i przeróżne dziwadła, które będą potrzebne do wyciągnięcia ości. Nic bardziej mylnego, w gabinecie czekała na mnie przemiła Pani Doktor, która bez większego problemu i sprzętu usunęła nieproszonego gościa... coś mi się zdaje, że zmienię ostatnio nienajlepsze zdanie o naszej służbie zdrowia. 

Ale się rozpisałam, a miało być o Iskierce, więc tak... świetlna wróżka została skończona!!! 



detale



Życzę wszystkim miłego wieczoru i bardzo dziękuję za komentarze :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Dzwoneczek i wyróżnienie

Dzwoneczek jest najsłynniejszą wróżką i moją jedyną, która wyszła w miarę realistycznie.



Córcia nie daje mi chwili wytchnienia, ciągle chodzi za mną i powtarza bym usiadła i dalej malowała jej wróżki... choć ja w ogóle nie mam natchnienia, ale czego nie robi się dla dziecka.



Dziś rano spotkało mnie coś miłego, a mianowicie dostałam pierwsze wyróżnienie od Moniki z Sercem malowane  jestem mile zaskoczona i bardzo, bardzo Ci dziękuję Moniś!!!



Zgodnie z regulaminem mam napisać 7 punktów o sobie i wyróżnić 10 blogów

*  lubię poranną kawę z internetem i czymś smakowitym.
*  kocham moich bliskich, malować i większość kwiatów i roślin.
*  obawiam się zmian - choć w większości przypadków bywają dobre.
*  marzę o Toskanii i Prowansji w każdej postaci.
*  uwielbiam, gdy każdy przedmiot ma swoje miejsce... wtedy nie muszę nic szukać.
*  lubię wracać wspomnieniami do dzieciństwa.
*  uwielbiam robić zakupy.

Ze względu, że nie jestem jeszcze tak zaawansowaną blogowiczką,
 to wyróżniłam tylko cztery blogi takie jak:

Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

czwartek, 9 sierpnia 2012

Jelonka

Wróżka zwierzęca jest już gotowa, niestety jest dotychczas jedyną wróżką z której całkowicie jestem niezadowolona, ale cóż, ważne że Julci się podoba.


detale


Dzwoneczek również jest już gotowy i czeka na małą sesję zdjęciową ;)

Pozdrawiam!!!


sobota, 4 sierpnia 2012

Mgiełka

Moja córeczka uwielbia wróżki z bajki Dzwoneczek, a jej szczególną ulubienicą jest czarnowłosa Mgiełka, która jest wodno-utalentowaną wróżką.
 Julcia od dawna prosiła mnie bym namalowała jaj obraz z Mgiełką, lecz nigdy nie miałam wystarczająco czasu lub natchnienia, by się do tego zabrać, aż do wczoraj. Gdy powiedziałam jej, że zabieram się za malowanie tejże wróżki, Julia z radości aż podskoczyła, a jej uśmiech był wyjątkowy.

Tak oto powstaje Mgiełka 



detale



Efekt końcowy może nie jest oszałamiający, ale najważniejsze, że Julci się podoba i jest szczęśliwa.


Dziś na prośbę córci, będę malować Różyczkę - kolejną z szóstki wróżek, więc przez najbliższe dni na pewno nie będę się nudzić. Julia ma już wybraną kolejność powstawania przyjaciółek, tylko, że ja mam nadzieję, że natchnienie mnie nie opuści.

Szczerze mówiąc ja również uwielbiam oglądać przygody Dzwoneczka, a już niebawem w kinie w Polsce będziemy mogli zobaczyć nowe przygody pt."Dzwoneczek i sekret magicznych skrzydeł" - już nie możemy się doczekać!!!

Wszystkim życzę słonecznego i miłego weekendu, pozdrawiam!

Urlop

Trochę mnie nie było, ale korzystałam z dni spędzonych z M i córeczką, a częściowo nawet z rodziną bliższą i dalszą. Ze względu na brzydką pogodę nad morzem spędziliśmy urlop mężusia w pobliżu domu... przykro mi, że w tym roku nie mogę zobaczyć pięknego Bałtyku, stąpać po suchej plaży, co wieczór karmić mewy patrząc na topiące się w morzu słońce, przyglądać się Pani która co dzień przekłada z miejsca na miejsce piękne obrazy namalowane na płótnie, godzinami odpoczywać na plaży pomagając Julci zrobić zbiorniki wodne z których może wyławiać plastikowe rybki, stąpać w zimnej wodzie zbierając muszelki i kamyki, znów odwiedzić małą galeryjkę, która przyciąga wzrok pięknymi lampionami ustawionymi przed wejściem, pozdrowić miłego Pana sprzedającego tak lubiane przez mojego M - kebaby, zajadać się lodami i świeżymi rybkami i znów robić zdjęcia pięknym kwiatom rosnącym w Rewalskich ogródkach oraz przyjrzeć się ruiną Kościoła w Trzęsaczu, a być może ponownie spotkać Apolla - małego chłopca, który był świetnym kompanem do zabawy z Julką, a którego mieliśmy szczęście spotkać trzy razy na plaży, mimo iż, za każdym razem szliśmy w inne miejsce... Och jak dobrze byłoby powtórzyć, to wszystko, ale nie tracę nadziei w końcu do przyszłego lata już dużo nie zostało ;) 
A wracając do naszego tegorocznego urlopu nie był całkowicie gorący, ale za to, bardzo fajny i spontaniczny. Pierwszy tydzień był w większości mokry, więc załatwiliśmy sprawy urzędowe, a później odwiedzaliśmy rodzinę, jeżeli pogoda nam pozwalała używaliśmy do tego rowerów. W drugim tygodniu wracaliśmy do domu tylko, by zrobić pranie, podlać kwiaty, czasem ugotować obiad i by się wyspać. Motorem naszych wojaży był mój M, który najwidoczniej nie jest typem domatora. Domówił się z swoim kuzynem Mirkiem i w niedzielę całą piątką śmigaliśmy na Tarnowskie Góry, by zwiedzić Sztolnię "Czarnego Pstrąga" nie obyło się bez problemów, które dzięki zabawnemu Mirkowi i jego bardzo sympatyczniej dziewczynie Justynie, były do przełknięcia. Na miejscu czekając na zejście oraz później płynąc łodziami humor nas nie opuszczał, a to za sprawą dość pogodnego przewodnika, którego mieliśmy szczęście gościć całą trasę na naszej łodzi. Niestety, ale posiadam tylko jedno zdjęcie z tego niezwykłego miejsca, które na początku doprowadzało mnie do klaustrofobii, a później coraz bardziej oczarowywało. 


Z braku czasu nie odwiedziliśmy Zabytkowej Kopalni Srebra, która jak słyszałam jest jeszcze wspanialszym i ciekawszym miejscem. Ale starczyło nam czasu na relaks w Parku Wodnym w Tarnowskich Górach. 
W innym dniu wybraliśmy się razem z nimi do Czeskiego Zoo w Ostravie, które jest dotychczasowo naszym najlepszym miejscem na spędzenie prawie całego dnia razem.




Ja z Mężem oraz Mirek z Justyną

 Wybraliśmy się też naszą trójką do Ustronia, na górę Czantorię z której mogliśmy podziwiać piękne widoki, ale tylko przez jakiś czas, gdyż pogoda szybko się pogorszyła.





Więc postanowiliśmy powtórzyć wyjazd do Ustronia z moją kuzynką Martą, tym razem celem był Leśny Park Niespodzianek oraz centrum Ustronia i kąpiel w Wiśle.




Odwiedziliśmy jeszcze z Martą i moim siostrzeńcem Łukaszem  pobliski basen oraz gościliśmy Mirka i Justynę pod namiotem, spędzając z nimi miłą noc przy tradycyjnym ognisku. 
I tak z szybkością wiatru przeleciały nam dwa tygodnie.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających :)