Jak tak dalej pójdzie, to za niedługo na blogu będę pisać co robiłam rok temu... tak to już zemną jest że dużo robię, a mało czasu mam na notowanie tego :(
Wracając do lipcowego urlopu i naszych jednodniowych wycieczek...
Kolejny dzień, to wycieczka do Bielska Białej, a dokładnie kolejką wprost na Szyndzielnię... tak, tak leniuchy z nas i wolimy się wozić niż piechotą wznosić się na szczyty:)
...ale dużo więcej mamy radości z uśmiechniętej miny córci, która podziwia widoki z zapartym tchem niż gdyby miała połowę drogi jęczeć, że już nie daje rady, że jest zmęczona, albo miałaby stanowczo stwierdzić, że dalej nie idzie.
A widoki naprawdę zapierające dech w piersiach, mimo iż nie są, to ani Tatry ani tym bardziej Himalaje.
Jednak spacerek był, ale taki króciutki na samym szczycie:)
W drodze powrotnej nadjechaliśmy do Ochab, by zwiedzić Dream Park
Gdy rodzice zwiedzali prawie cały Świat w kilka minut... dziecię raczyło się wybawić, na gigantycznych dmuchańcach:)
Bardziej interesujące stały się dopiero ruszające dinozaury, przy których spędziliśmy znacznie więcej czasu:)
I tak dobrnęliśmy do końca kolejnej naszej wycieczki... pomęczę Was jeszcze w następnym poście, a później zacznę się chwalić moimi prezentami jakie dostałam oraz poczynaniami jakie zdążyłam dokonać w te kończące się już wakacje.
Pozdrawiam serdecznie!!!
cudne wojaże :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
piękna wycieczka:)
OdpowiedzUsuń