piątek, 17 sierpnia 2012

Iskierka

 Iskierkę długo malowałam, ale jest już przedostatnią wróżką i w połowie straciłam w ogóle ochotę do dalszej pracy. Pierwszy powód, to jej kolor skóry, który wygląda przerażająco blado, a pozostałe to brak czasu spowodowany naszymi rowerowymi rajzami i wizyta w szpitalu na oddziale laryngologicznym. 
Tak, tak dobrze czytacie... mój M w niedzielę wieczorem przygotował przepyszne pstrągi, a ja jak cała nasza trójka smakoszy ryb z wielkim apetytem zabrałam się do jedzenia. Staranie wybierałam ości, by któraś z nich nie utknęła córeczce w przełyku, lecz dla siebie nie robiłam tak szalonego przeglądu, aż tu po jedzeniu zorientowałam się, że coś mnie kuje. Spokojnie bez paniki spożyłam bułkę z nadzieję, że zaraz przejdzie, ale nie! Ość uparcie siedziała tam nadal, więc jedyne co pozostało, to przespanie się z nieproszonym gościem. Rano przeszukałam internet z nadzieją, że znajdę cudowną metodę na pozbycie się ości, ale jedyne co znalazłam, to napój z octu lub wizyta u laryngologa. Ocet nie pomógł, więc głęboki oddech  i kierunek na szpital... nawet nie wyobrażacie sobie mojego przerażenia. Przed oczami miałam niemiły personel, kamerę którą wpychają mi przez usta i przeróżne dziwadła, które będą potrzebne do wyciągnięcia ości. Nic bardziej mylnego, w gabinecie czekała na mnie przemiła Pani Doktor, która bez większego problemu i sprzętu usunęła nieproszonego gościa... coś mi się zdaje, że zmienię ostatnio nienajlepsze zdanie o naszej służbie zdrowia. 

Ale się rozpisałam, a miało być o Iskierce, więc tak... świetlna wróżka została skończona!!! 



detale



Życzę wszystkim miłego wieczoru i bardzo dziękuję za komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz